czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 4 "What's happening?"

Jestem już tydzień w szpitalu. Ordynator powiedział, że za parę dni powinnam wyjść. Harry'ego nadal nie widziałam. Siedziałam teraz w swoim pokoju i patrzyłam w okno. Kraty nieco brzydziły widok za oknem, no ale cóż poradzę. Pogoda była cudowna. Na spacerze byliśmy z rana. Szczerze to spacery przez przebywanie w takim miejscu stają się bardziej wartościowe niż cokolwiek innego.
Życie na oddziale to taka monotonia. Ktoś przychodzi, ktoś odchodzi. Mamy teraz sporą ilość narkomanów na oddziale. Śmieszne jest to, że sporo część z nich ma mniej niż 15 lat. Szczerze im współczuję. 
Codziennie chodzę na terapie i rozmowy z doktorem Roger'em. Mimo jego wyglądu i ciągłej przygnębionej miny, na rozmowach staje się innym człowiekiem który bardzo dobrze rozumie psychikę młodego człowieka. No mimo wszystko mam tylko 17 lat. 
Co do Harry'ego...nie widać go. Rozmawiałam z Margaret dużo na jego temat. Zabierała mnie do gabinetu i w tajemnicy pozwalała czytać jego kartę. Gdy ktoś wchodził tłumaczyła, że pomagam jej w porządkach. Harry przyczynił się do wielu samobójstw, a każde z nich było tak samo wykonane. Ktoś się zabijał, w pobliżu był Harry. Ktoś pociął się lub robił sobie krzywdę, w pobliżu był on. Staram się do dziś pojąć jego logikę i tok myślenia ale nie potrafię. Nie wiem jak może sprawiać mu przyjemność, cierpienie innych. 
Margaret starała się mi to tłumaczyć. Podobno gdy był mały był katowany przez ojca i matkę. Miał rozbijane butelki na głowie, był bity kablem itp. Potem zabrano go do rodziny zastępczej i chodząc do szkoły, dzieci  wyśmiewały go z powodu jego blizn. Zamykał się w sobie i okaleczał. Od 12 roku życia do 20 był w tym szpitalu 7 razy. Parę za napady schizofrenii i manie na punkcie porządku i ustawiania przedmiotów w prostej linii. Widocznie jego rodzice zastępczy mieli z nim spore kłopoty. Codziennie zastanawiałam się gdzie teraz jest. Czy wyszedł na stałe, albo na przepustkę.
Nagle z moich przemyśleń wybiło mnie pukanie do drzwi. Poprawiłam swoje ułożenie na łóżku sądząc, że to jakaś z pielęgniarek.
Zza drzwi wyłoniła się sylwetka Harry'ego. Wyglądał inaczej. Jego loki były przycięte i zagarnięte do tyłu. Jego nogi wydawały się jeszcze szczuplejsze w czarnych rurkach opinających je całkowicie. Miał szarą koszulkę Ramones i trzymał w ręku parę sklepowych toreb. 
- Hej mała - uśmiechnął się widząc jak na niego patrzę. Zmarszczyłam brwi na jego przywitanie. Nigdy tak do mnie nie mówił. 
- Heej - powiedziałam cicho. Nie powiem, strasznie mnie zaskoczył. Nie widziałam go od tak długiego czasu, a tu nagle zjawa się w moim pokoju od tak i to jeszcze wyglądający jak młody bóg.
- Przestań się tak na mnie patrzeć - zaśmiał się - Bo ślina ci poleci - odruchowo sprawdziłam czy na wszelki wypadek już tego nie zrobiłam. Harry postawił torby przy ścianie i usiadł obok mnie na łóżku. 
- Co kupowałeś? 
- Coś dla ciebie - uśmiechnął się i odgarnął kosmyki moich włosów za ucho patrząc na moją twarz - Tęskniłem skarbie - szepnął i po chwili nasze usta się złączyły. Zaskoczona oddałam pocałunek i położyłam dłoń na jego karku. Odsunęliśmy się od siebie kończąc pocałunek serią drobniejszych i musnęliśmy się wargami. Spojrzałam w jego oczy wplatając palce w końcówki jego włosów na karku. 
- Mam ochotę zrobić ci dobrze - wyjęczał w moje usta. Rozszerzyłam oczy. Co?! Czy-czy on właśnie powiedział to co usłyszałam do cholery?
- Co ci się stało?
- Na przepustce nabrałem na ciebie ochoty skarbie 
- Na mnie? 
- Tak, cholernie mnie nakręcasz - Pociągnął moje biodra i nagle leżałam a on wisiał nade mną - Zrobię ci dobrze 
- Nie Harry, ktoś tu wejdzie 
- Nikt o tej porze nie wejdzie, znam ich grafiki - poczułam jak zsuwa moje spodnie - Zrobisz to dla mnie skarbie? Pozwolisz mi? 
- Nie Harry, ja nie chcę 
- Spodoba ci się uwierz mi - szepnął mi do ucha a mnie przeszły dreszcze. O cholera, co ja mam robić? W podświadomości tego chcę, ale ja nigdy nawet się nie masturbowałam. Nie wiem jak to będzie, nie wiem co robić. Boję się, że to zajdzie dalej i stracę swoje dziewictwo w szpitalu psychiatrycznym - Kochanie, mogę? - jego głos działał na mnie jak narkotyk po którym na wszystko się zgadzałam. Kiwnęłam nieśmiało głową przygryzając wargę. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. Wyciągnął z kieszeni małą paczuszkę z truskawką na środku i napisem słynnej firmy z prezerwatywami itp. 
- Harry, czy to jest... - zawahałam się. Chcę być dziewicą do cholery! 
- Nie kochanie, to nie prezerwatywa. Dzięki temu będziesz jeszcze słodsza - oblizał usta i pocałował mnie. Powoli zsunął moje spodnie i rzucił je na podłogę, po czym zrobił to samo z bielizną. Szczęście, że wczoraj przyjechała mama z golarką i ogoliłam wszystko co trzeba. 
Harry uśmiechnął się do mnie i rozerwał paczuszkę wyciskając z niej przeźroczysty płyn. Zapachniało truskawką...mmm.
Jego palce dotknęły mnie TAM. Dokładnie tam gdzie dotykałam się tylko podczas kąpieli. Wciągnęłam powietrze a moje nogi zadrżały. 
- Spokojnie kwiatuszku - jego wargi dotknęły mojego biodra podczas gdy dłoń wykonywała koliste ruchy na mojej kobiecości. Jezu co ja robię? Po chwili pocałunku schodziły niżej aż do mego miejsca rozkoszy.
Skręciłam się lekko i zacisnęłam pięść na kołdrze.
- Teraz cię wyliżę malutka - powiedział po czym zatopił we mnie swój język. Jęknęłam a on nagle podniósł na mnie wzrok - A i pamiętaj, musimy być cichutko żebym to dokończył, tak? - kiwnęłam posłusznie głową a on ponownie zaczął robić co robił. Zaczęłam wyginać się z przyjemności starając nie jęczeć. Zagryzałam wargę z całej siły. Poczułam jego palec zataczający kółka po mojej kobiecości. Wplotłam palce w jego loki i poruszałam nimi w wyznaczonym przez niego rytmie.
W moim podbrzuszu zaczęło zbierać się napięcie które tak bardzo chciałam uwolnić i czułam, że to za chwile się stanie.
- Harry - wyszeptałam - podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wiem kochanie - zaczął poruszać językiem w szybkim tempie. Rozchyliłam bardziej nogi i zwijałam się z rozkoszy. Harry wsunął dłoń pod moją koszulkę i dotknął mojej piersi.
Doszłam jęcząc najciszej jak potrafiłam.
Spojrzałam na niego. Uśmiech na jego twarzy miał inny wyraz niż zwykle.
On sam...był całkiem inny.