niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 6 "New Start?"

Obudziłam się i pierwsze co przyszło mi do głowy to zadzwonić do Harry'ego. Chciałam zerwać się z łóżka i pobiec do telefonu ale po chwili zdałam sobie sprawę, że:
1. Nie mam na to siły i ochoty
2. Nie mam pojęcia gdzie znajduję się telefon, czy cokolwiek innego.
Rozważając wszystko jedynym wyjściem było leżeć dalej w łóżku i czekać aż mama przyjdzie. Tak więc zrobiłam. Leżałam i patrzyłam w sufit. Jedyną myślą w mojej głowie był on. Chciałam być obok niego do cholery.
- Mamo! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Po chwili do mojego pokoju wbiegła zdyszana mama.
- Coś się stało kochanie? Wszystko w porządku? - usiadła i zaczęła sprawdzać moje ręce. Wyrwałam je i zmarszczyłam brwi.
- Tak mamo, wszystko w porządku. Chciałam zapytać gdzie mamy telefon bo nie oddaliście mi mojej komórki.
- Oh, no faktycznie - kiwnęła głową. Przytaknęłam rozglądając się. Mama wyciągnęła z kieszeni mój telefon i podała mi go - Prosze córeczko - pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed oknem. Widocznie ktoś tak jak i my dopiero co się wprowadza. Na wjeździe stała kobieta uśmiechająca się szeroko do mężczyzny wnoszącego pudła. Rozejrzała się i zauważając mnie pomachała mi. Uśmiechnęłam się niepewnie i odmachałam po czym szybko odeszłam od okna. Usiadłam na łóżku i wybrałam numer do szpitala. Czekałam chwile kiedy usłyszałam w słuchawce głos Margaret.
- Halo?
- Dzień dobry Margaret, tu Celine. Czy mogę poprosić Harry'ego do telefonu?
- Witaj Celine. Niestety Harry'ego już u nas nie ma. Wyszedł dzisiaj z rana - zesztywniałam. Jak to wyszedł? Co ja mam teraz zrobić? Jak ja go znajdę?
- Oh...masz może do niego numer?
- Niestety nie mogę ci go podać Celine
- Ale...Margaret. Proszę dla mnie
- Zadawanie się z nim jest dla ciebie niebezpieczne Celine.
- Nie obchodzi mnie to. Proszę podaj mi jego numer - zapadłą cisza.
- Nie mogę Celine, przepraszam - rozłączyła się. Rzuciłam wściekła telefonem o podłogę. Po chwili ucieszyłam się, że nim się z nim nie stało. Opadłam bezsilnie na łóżko. Co ja teraz zrobię? Nie mam z nim żadnego kontaktu. Stanęłam ponownie przy oknie i spojrzałam na podjeżdżający czarny samochód. Zamarłam.
Wysiadł z niego Harry. Był ubrany na czarno i miał przeciwsłoneczne okulary. Podszedł do kobiety wybiegającej do niego z domu i przytulił ją mocno. Po chwili kiedy kobieta wróciła do domu, rozejrzał się po okolicy i zauważył mnie w oknie. Uśmiechnął się cwaniacko i pomachał mi. Rozszerzyłam mocno oczy i usiadłam szybko na podłodze.
Co to ma być do cholery?! Będzie teraz moim sąsiadem? O cholera jasna.

___________________________________________________________
przepraszam, że rozdział bardzo krótki ale po prostu chciałam coś bardzo szybko dodać. Kochani czy sądzicie, że mam dalej pisać to opowiadanie? Nie jestem przekonana bo z tego co widzę bardzo mało ludzi go czyta. Jeśli moglibyście mi pomóc to proszę udostępniajcie go gdzie możecie, polecajcie znajomym jeśli oczywiście macie chęć mi pomóc. Byłabym ogromnie wdzięczna. Dziękuję bardzo wszystkim z góry. Nikissma

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 5 "Goodbye"

Trzeci tydzień w szpitalu. Ja i Harry po tym co wydarzyło się kiedy wrócił zachowujemy się tak jakby tego nie było. Przynajmniej ja. On cały czas dodaje jakieś skojarzenia z tamtym dniem do nawet zwykłego rozpoczęcia rozmowy. Dzisiaj mam wyjść ze szpitala więc nie wiem co z nami będzie dalej. Mam nadzieję, że utrzymamy kontakt.
Siedziałam na moim łóżku czytając książkę. Co jakiś czas spoglądałam to na okno lub na zegar na ścianie. Nagle do mojego pokoju wszedł Harry.
- Hej Celine 
- Hej - uśmiechnęłam się do niego promiennie. 
- To co? Dzisiaj wielki dzień? Który sposób wybieramy? 
- Ale o czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi zdezorientowana. 
- Nie pamiętasz naszej umowy? Obiecałaś, że ty i ja...że się zabijemy. Razem - przełknęłam ciężko ślinę
- Harry...
- Nie mów, że się wycofujesz 
- Nie mogę tego zrobić Harry - pokręciłam przecząco głową - Terapie uświadomiły mi, że życie jest wartościowe i nie można go kończyć gdy nie dajemy rady, a stawić jemu czoło - prychnął i usiadł koło mnie.
- Sądziłem, że jesteś choć odrobinę mądrzejsza i nie dasz się im zmanipulować - tym razem to ja prychnęłam. 
- Może miałeś nadzieję, że dam się tobie zmanipulować co?
- O czym ty do cholery mówisz? - wstał i patrzył na mnie z góry.
- Wiem o tobie Harry...o twojej chorobie. Co robiłeś z innymi osobami. Wiem, że zmuszałeś ich do samobójstw 
- Nikogo kurwa nie zmuszałem! - uderzył pięścią w ścianę. Podskoczyłam przestraszona i usiadłam głębiej na łóżku - Sami tego chcieli a ja im pomogłem! Byłem przy nich kiedy to robili rozumiesz?! - kiwnęłam głową - Oni nie chcieli żyć! Tak jak ja, to po chuj im to utrudniać?!
- Harry, spokojnie - powiedziałam cicho.
- Jestem spokojny - powiedział cicho i usiadł w kącie pokoju. Spojrzałam na niego. Nagle stał się taki mały i bezbronny, jak zagubione dziecko. Wstałam i usiadłam obok niego. Objęłam go powoli a on wtulił głowę w moją szyję
- Przepraszam - szepnął. Kiwnęłam tylko głową. Nie chciałam żeby to wszystko tak się potoczyło. Głaskałam troskliwie jego kark wtulając go w siebie.
- Harry...a co powiesz na to żebyśmy oboje zostali co? Żebyśmy pokochali życie?
- Sądzisz, że potrafiłbym to zrobić?
- Oczywiście, że tak - pocałowałam go w czoło. Chciałam żeby poczuł się lepiej, żeby czuł się potrzebny.
- Nie chcę żebyś odchodził
- A ja nie chcę zostawać tu bez ciebie Celine
- Harry, wyjdziesz stąd parę dni po mnie. Jestem pewna. Wrócisz do domu
- W sumie tęsknię za mamą
- Mamą?
- Oczywiście zastępczą - dodał. Kiwnęłam głową
- Ona na pewno za tobą też tęskni - podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Dziękuję - szepnął i pocałował mój policzek. Uśmiechnęłam się lekko - Czyli dzisiaj wychodzisz?
- Tak, rodzice będą za parę godzin
- Sądzisz, że będziesz o mnie pamiętać i jeszcze kiedyś się spotkamy?
- Chciałabym cię widywać Harry. Codziennie. Być blisko
- Nie chcę być bez ciebie - szepnął
- Dam ci mój numer i kiedy wyjdziesz zadzwonisz do mnie i przyjadę jak tylko szybko będę mogła dobrze? - kiwnął głową i popatrzył mi w oczy. Zrobiła mi się gorąco i przeszły mnie dreszcze. Ten chłopak wywoływał we mnie coś dziwnego.
Nagle wstał z ziemi i podniósł mnie na rękach. Posadził mnie na łóżku i splótł swoje palce z moimi. Przybliżył swoją twarz do mojej opierając czoło o moje.
- Jesteś wyjątkowa Celine - szepnął. Zarumieniłam się lekko a on złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Oddałam go nie chcąc zakończyć, było za cudownie. Powoli się ode mnie odsunął nadal trzymając nasze dłonie w uścisku i patrzył na mnie.
- Co cię tak interesuje? - zaśmiałam się cicho.
- Cała ty - pocałował mnie w czoło a ja przymknęłam powieki.

Resztę czasu spędziliśmy między półkami książek. W tym miejscu w którym się poznaliśmy. Ostatni raz spoglądałam na wszystkie książki i na Harry'ego. Nasze dłonie były ze sobą splecione. Czułam, że nie chce żebym odchodziłam. Ja coraz bardziej też nie chciałam.
W końcu usłyszałam głos Margaret wołający moje imię. Spojrzeliśmy na siebie.
- Czyli musisz iść? - zapytał łamiącym się głosem. Kiwnęłam tylko głową i spuściłam wzrok. Harry uniósł moją głowę za podbródek. Delikatnie mnie pocałował.
- Do zobaczenia prawda?
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się słabo i ponownie go pocałowałam. Powoli puściliśmy swoje dłonie i odeszłam. Zobaczyłam twarze moich rodziców uśmiechnięte na mój widok, oczywiście odwzajemniłam ten uśmiech. Podeszłam do nich i przytuliłam się.
- Tęskniliśmy rybko - szepnął tata.
- Ja też tęskniłam - odwróciłam głowę i zobaczyłam Harry'ego patrzącego na nas. Spuściłam głowę przypominając sobie ile on przeszedł ze swoimi rodzicami.
Wzięłam swoją torbę i po wszystkich formalnościach w końcu wyszłam na wolność. Było to uczucie nie do opisania. Radość i smutek za razem. Wsiadłam do samochodu i spojrzałam w okno. Harry w nim stał i wpatrywał się we mnie. Pomachałam mu a on lekko się uśmiechnął i odmachał mi.

Po czasie byłam w nowym domu.
- Nie wiedziałam, że się przeprowadzamy
- Uznaliśmy, że po tym co się stało, to będzie dla ciebie lepsze - powiedziała mała. Wysiadłam z samochodu i weszliśmy do środka. Teraz chciałam tylko położyć się do łóżka i zasnąć. Mama zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Był cały biały, na środku stało łóżko.
- Na razie tylko tyle
- Dobrze mamo. Teraz chcę po prostu spać - Mama kiwnęła głową i pocałowała mnie w czoło wychodząc. Westchnęłam i postawiłam torbę na ziemi. Wyciągnęłam piżamę przebierając się w nią i weszłam pod kołdrę. Myślałam o Harry'm. Co z nim. Chciałabym żeby był teraz obok, żeby mnie przytulił. Nie chciałam się czuć tak samotna jak teraz. Wtuliłam się w poduszkę i po czasie zasnęłam.


_____________________________________________
dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Jeśli macie ochotę to piszcie do mnie na twitterze @demixperry
na pewno będę odpisywała na każde pytania itp. Bardzo proszę o komentarze bo dzięki nim wiem co sądzicie o rozdziałach. Jeśli chcecie być powiadamiani na tt to napiszcie w komentarzu :) 

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 4 "What's happening?"

Jestem już tydzień w szpitalu. Ordynator powiedział, że za parę dni powinnam wyjść. Harry'ego nadal nie widziałam. Siedziałam teraz w swoim pokoju i patrzyłam w okno. Kraty nieco brzydziły widok za oknem, no ale cóż poradzę. Pogoda była cudowna. Na spacerze byliśmy z rana. Szczerze to spacery przez przebywanie w takim miejscu stają się bardziej wartościowe niż cokolwiek innego.
Życie na oddziale to taka monotonia. Ktoś przychodzi, ktoś odchodzi. Mamy teraz sporą ilość narkomanów na oddziale. Śmieszne jest to, że sporo część z nich ma mniej niż 15 lat. Szczerze im współczuję. 
Codziennie chodzę na terapie i rozmowy z doktorem Roger'em. Mimo jego wyglądu i ciągłej przygnębionej miny, na rozmowach staje się innym człowiekiem który bardzo dobrze rozumie psychikę młodego człowieka. No mimo wszystko mam tylko 17 lat. 
Co do Harry'ego...nie widać go. Rozmawiałam z Margaret dużo na jego temat. Zabierała mnie do gabinetu i w tajemnicy pozwalała czytać jego kartę. Gdy ktoś wchodził tłumaczyła, że pomagam jej w porządkach. Harry przyczynił się do wielu samobójstw, a każde z nich było tak samo wykonane. Ktoś się zabijał, w pobliżu był Harry. Ktoś pociął się lub robił sobie krzywdę, w pobliżu był on. Staram się do dziś pojąć jego logikę i tok myślenia ale nie potrafię. Nie wiem jak może sprawiać mu przyjemność, cierpienie innych. 
Margaret starała się mi to tłumaczyć. Podobno gdy był mały był katowany przez ojca i matkę. Miał rozbijane butelki na głowie, był bity kablem itp. Potem zabrano go do rodziny zastępczej i chodząc do szkoły, dzieci  wyśmiewały go z powodu jego blizn. Zamykał się w sobie i okaleczał. Od 12 roku życia do 20 był w tym szpitalu 7 razy. Parę za napady schizofrenii i manie na punkcie porządku i ustawiania przedmiotów w prostej linii. Widocznie jego rodzice zastępczy mieli z nim spore kłopoty. Codziennie zastanawiałam się gdzie teraz jest. Czy wyszedł na stałe, albo na przepustkę.
Nagle z moich przemyśleń wybiło mnie pukanie do drzwi. Poprawiłam swoje ułożenie na łóżku sądząc, że to jakaś z pielęgniarek.
Zza drzwi wyłoniła się sylwetka Harry'ego. Wyglądał inaczej. Jego loki były przycięte i zagarnięte do tyłu. Jego nogi wydawały się jeszcze szczuplejsze w czarnych rurkach opinających je całkowicie. Miał szarą koszulkę Ramones i trzymał w ręku parę sklepowych toreb. 
- Hej mała - uśmiechnął się widząc jak na niego patrzę. Zmarszczyłam brwi na jego przywitanie. Nigdy tak do mnie nie mówił. 
- Heej - powiedziałam cicho. Nie powiem, strasznie mnie zaskoczył. Nie widziałam go od tak długiego czasu, a tu nagle zjawa się w moim pokoju od tak i to jeszcze wyglądający jak młody bóg.
- Przestań się tak na mnie patrzeć - zaśmiał się - Bo ślina ci poleci - odruchowo sprawdziłam czy na wszelki wypadek już tego nie zrobiłam. Harry postawił torby przy ścianie i usiadł obok mnie na łóżku. 
- Co kupowałeś? 
- Coś dla ciebie - uśmiechnął się i odgarnął kosmyki moich włosów za ucho patrząc na moją twarz - Tęskniłem skarbie - szepnął i po chwili nasze usta się złączyły. Zaskoczona oddałam pocałunek i położyłam dłoń na jego karku. Odsunęliśmy się od siebie kończąc pocałunek serią drobniejszych i musnęliśmy się wargami. Spojrzałam w jego oczy wplatając palce w końcówki jego włosów na karku. 
- Mam ochotę zrobić ci dobrze - wyjęczał w moje usta. Rozszerzyłam oczy. Co?! Czy-czy on właśnie powiedział to co usłyszałam do cholery?
- Co ci się stało?
- Na przepustce nabrałem na ciebie ochoty skarbie 
- Na mnie? 
- Tak, cholernie mnie nakręcasz - Pociągnął moje biodra i nagle leżałam a on wisiał nade mną - Zrobię ci dobrze 
- Nie Harry, ktoś tu wejdzie 
- Nikt o tej porze nie wejdzie, znam ich grafiki - poczułam jak zsuwa moje spodnie - Zrobisz to dla mnie skarbie? Pozwolisz mi? 
- Nie Harry, ja nie chcę 
- Spodoba ci się uwierz mi - szepnął mi do ucha a mnie przeszły dreszcze. O cholera, co ja mam robić? W podświadomości tego chcę, ale ja nigdy nawet się nie masturbowałam. Nie wiem jak to będzie, nie wiem co robić. Boję się, że to zajdzie dalej i stracę swoje dziewictwo w szpitalu psychiatrycznym - Kochanie, mogę? - jego głos działał na mnie jak narkotyk po którym na wszystko się zgadzałam. Kiwnęłam nieśmiało głową przygryzając wargę. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. Wyciągnął z kieszeni małą paczuszkę z truskawką na środku i napisem słynnej firmy z prezerwatywami itp. 
- Harry, czy to jest... - zawahałam się. Chcę być dziewicą do cholery! 
- Nie kochanie, to nie prezerwatywa. Dzięki temu będziesz jeszcze słodsza - oblizał usta i pocałował mnie. Powoli zsunął moje spodnie i rzucił je na podłogę, po czym zrobił to samo z bielizną. Szczęście, że wczoraj przyjechała mama z golarką i ogoliłam wszystko co trzeba. 
Harry uśmiechnął się do mnie i rozerwał paczuszkę wyciskając z niej przeźroczysty płyn. Zapachniało truskawką...mmm.
Jego palce dotknęły mnie TAM. Dokładnie tam gdzie dotykałam się tylko podczas kąpieli. Wciągnęłam powietrze a moje nogi zadrżały. 
- Spokojnie kwiatuszku - jego wargi dotknęły mojego biodra podczas gdy dłoń wykonywała koliste ruchy na mojej kobiecości. Jezu co ja robię? Po chwili pocałunku schodziły niżej aż do mego miejsca rozkoszy.
Skręciłam się lekko i zacisnęłam pięść na kołdrze.
- Teraz cię wyliżę malutka - powiedział po czym zatopił we mnie swój język. Jęknęłam a on nagle podniósł na mnie wzrok - A i pamiętaj, musimy być cichutko żebym to dokończył, tak? - kiwnęłam posłusznie głową a on ponownie zaczął robić co robił. Zaczęłam wyginać się z przyjemności starając nie jęczeć. Zagryzałam wargę z całej siły. Poczułam jego palec zataczający kółka po mojej kobiecości. Wplotłam palce w jego loki i poruszałam nimi w wyznaczonym przez niego rytmie.
W moim podbrzuszu zaczęło zbierać się napięcie które tak bardzo chciałam uwolnić i czułam, że to za chwile się stanie.
- Harry - wyszeptałam - podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wiem kochanie - zaczął poruszać językiem w szybkim tempie. Rozchyliłam bardziej nogi i zwijałam się z rozkoszy. Harry wsunął dłoń pod moją koszulkę i dotknął mojej piersi.
Doszłam jęcząc najciszej jak potrafiłam.
Spojrzałam na niego. Uśmiech na jego twarzy miał inny wyraz niż zwykle.
On sam...był całkiem inny.

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 3 "He hide the true"

Po spędzeniu czasu z Harrym na dachu, odprowadził mnie do pokoju. Czułam się bardzo dziwnie, jakbym go okłamała co do mojej decyzji.
Zostałam sama w pokoju. Było ciemno i jedyne co widziałam to światła latarni przed szpitalem, wpadające przez okno w moim pokoju. Usiadłam na łóżku, splatając swoje palce. Spoglądałam na nie, nie wiedząc nawet po co, może myślałam, że to jakoś pomoże mi się uspokoić...lub coś w tym stylu.
Położyłam się i przykryłam kołdrą. Było mi dość zimno mimo, że kaloryfery grzały a ja okryłam się jak najszczelniej. Spoglądałam na tykający zegar, wsłuchując się w dźwięki wskazówek poruszających się w równym rytmie.
Pomyślałam o tym co mówił Harry. O tym w jaki sposób możemy się zabić.
- Zbicie lustra i podcięcie żył,
- Połknięcie tabletek,
- Skok z dachu.
Muszę powiedzieć szczerze, że zaczęła patrzeć na każdy przedmiot, myśląc jak mógłby posłużyć jako coś do zabicia się. Wiem, to psychiczne, ale czy ja nie jestem psychiczna? Jestem skoro tu przebywam, tu w szpitalu psychiatrycznym. Tu raczej nie przywożą ludzi zdrowych umysłowo i psychicznie, a raczej ich przeciwieństwa.
Patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się nadal o co chodzi Margaret z tym, że Harry jest złym człowiekiem. Jak ktoś o sercu, uśmiechu, oczach anioła, może być zły? Jak ktoś kto w życiu wycierpiał dużo, może robić złe rzeczy? Wiem, że czasem pozory mylą, ale nie Harry. On nie jest zły, to nie jego natura. W jego oczach ewidentnie widzisz dobro, chęć pomocy. Tego nie da się udawać.
Coraz więcej myśli zaprzątało moją głowę. Położyłam swoje chłodne dłonie na czole chcąc je schłodzić. Nie wiem nawet dlaczego stało się ciepłe. Położyłam się na bok i wsunęłam dłonie pod poduszkę układając na niej głowę. Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Z chwilą poczułam jak zasypiam.

Obudziłam się przez krzyki. Podniosłam się powoli, pocierając oczy pięściami i rozejrzałam się. Z korytarza dobiegały głosy, ktoś ewidentnie krzyczał. Wsunęłam moje buty i ubrałam bluzę, wiążąc po drodze włosy. Otworzyłam drzwi i wyszłam na hol idąc przed siebie. Głosy były coraz głośniejsze.
Weszłam do pokoju dziennego i zobaczyłam paru pielęgniarzy trzymających Harry'ego za ręce. Szarpał się i krzyczał do innego pacjenta. Podeszłam bliżej niepewnie.
Twarz Harry'ego wyglądała przerażająco. Rozszerzone źrenice, żyły na szyi. Nie wiedziałam co się dzieje. Podeszłam do Margaret i położyłam dłoń na jej ramieniu.
- Co się z nim dzieje? - zapytałam.
- Wybacz Celine, nie mogę teraz rozmawiać - Margaret nabrała jakiejś substancji  w strzykawkę i podeszła do Harry'ego który nadal się szamotał - Przytrzymajcie go - rozkazała, a pielęgniarze zrobili jak powiedziała. Igła wbiła się w żyłę na ręce Harry'ego a on lekko się skrzywił. Przełknęłam ciężko ślinę obserwując wszystko. Po chwili wszyscy odsunęli się od niego a on sam rozejrzał się i poszedł w głąb półek z książkami. Wyglądał jakby wyciągnięto coś z niego, jakby był nie przytomny. Ruszyłam za nim ale poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. To Margaret.
- Nie powinnaś się do niego zbliżać rozumiesz Celine? Widziałaś co się z nim działo
- Ale o co chodzi? Możesz proszę mi wytłumaczyć? Nic z tego nie rozumiem - jąkałam się
- Proszę Celine, po prostu nie przebywaj z nim tak? Jest w złym stanie psychicznym a każda z osób nowych która go poznała, odeszła od nas
- Jak to odeszła? Wyleczyliście ich?
- Nie koniecznie, odeszli w inny sposób - zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi - Choć ze mną do mojego gabinetu. Jeśli tak bardzo chcesz się dowiedzieć czegoś o Harrym - ruszyłam za Margaret.
Po chwili siedziałyśmy w jej gabinecie. Dostałam herbatę i starałam się zwracać uwagę tylko na mój kubek z którego leciała ciepła para. Zobaczyłam przed sobą papierowe teczki. Odstawiłam kubek na biurko i położyłam je na swoich kolanach.
- To karty ludzi, którzy zaprzyjaźnili się z Harry'm - spojrzałam na nią i wróciłam wzrokiem na papierów. Rozwiązałam teczki i zaczęłam przeglądać.
Samobójstwo - Podcięcie żył
Samobójstwo - Zażycie dużej ilości lekarstw
Samobójstwo - Skok z wysokości
Samobójstwo - Powieszenie
Samobójstwo....
Wszędzie było to słowo. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam na Margaret.
- Chcesz powiedzieć, że Harry ma coś z tym wspólnego?
- Sądzisz, że gdyby nie miał, pokazałabym ci to? - spuściłam wzrok. Starałam się to zrozumieć.
- Ale po co on miałby to robić?
- Jest chory psychicznie Celine, jak większość z was, ale on jest wyjątkowy. Jego mózg pracuje inaczej, można powiedzieć, że jak mózg mordercy. Czerpie przyjemność z czyjegoś cierpienia i oglądania śmierci. Wybiera sobie ludzi którzy są tu nowi, namawia ich do samobójstwa, doprowadza do stanu gorszego niż w jakim tu trafili.
- Dobrze, dziękuję, że mi powiedziałaś - wstałam i podałam jej akta. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. To nie pasowało do Harry'ego - Do zobaczenia - wyszłam z gabinetu i szybko poszłam do swojego pokoju. Zaszyłam się w nim aż do kolacji. Harry'ego nie widziałam cały dzień. Nie znałam numeru jego sali...ale w sumie cieszyłam się, że go nie zobaczyłam. Moje myśli byłyby w jeszcze gorszym stanie

wtorek, 6 maja 2014

przepraszam bardzo, że nic BARDZO dawno nie dodałam. Niestety nie miałam dostępu do internetu i mimo iż napisałam rozdział, nie mogłam go dodać. Przepraszam bardzo i w najbliższych dniach powinien pojawić się rozdział. ♥

sobota, 5 kwietnia 2014

czy ktoś to w ogóle czyta? O.o

wiem, ten post jest bezsensowny, ale pisze to a zastanawiam się czy ktokolwiek to czyta xD
ustawiłam opcje komentarzy anonimowych więc każdy może dodać komentarz bez posiadania konta, więc proszę z tego to o to miejsca wszystkich którzy tu są o jeden komentarz pod tym postem. Chcę po prostu wiedzieć czy jest sens tego ff :)