wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 1 - Who's that boy?

Moje powieki powoli zaczęły się otwierać. Światło od razu uderzyło w moje oczy przez co skrzywiłam się. Po dłuższej chwili ponownie spróbowałam je otworzyć.
Byłam w jasnym pokoju na którego środku przy ścianie stało łóżko w którym leżałam. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam dokładniej. Wstałam powoli z łóżka przegarniając włosy. Miałam na sobie szpitalną piżamę której materiał nieprzyjemnie drażnił moją skórę.
Podeszła do okna. Rozciągał się za nim widok na coś przypominające park ale ewidentnie nim nie było bo kawałek dalej znajdował się ogromny mur.
Spojrzałam na krzesło na którym leżała znajoma mi torba. Otworzyłam ją. W środku były moje ciuchy, parę książek, artykuły higieniczne i inne rzeczy.
Nagle ktoś zapukał w drzwi wchodząc do mojego pokoju.
- O obudziłaś się już – powiedziała kobieta ubrana w strój pielęgniarki
- Gdzie ja...nie, niech pani powie, że to nie jest psychiatryk
- Przykro mi ale niestety tak – podeszła do mnie i pogłaskała mnie po plecach. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Usiadłam na łóżku i zakryłam twarz dłońmi. Poczułam jak materac nieco się ugina co świadczyło, że kobieta usiadła obok mnie.
- Przykro mi, że tu trafiłaś – głaskała mnie po plecach – Jesteśmy tu by ci pomóc kochanie, uwierz. Wszystko się ułoży i niedługo wrócisz do domu – objęła mnie ramionami a ja wtuliłam się w nią – Jestem Margaret, zawsze możesz na mnie polegać – szepnęła i pocałowała mnie w skroń wstając.
- Ja jestem Celine – powiedziałam ocierając oczy wierzchem dłoni.
- Pochodzisz z Francji?
- Tak, dokładnie – uśmiechnęłam się lekko.
- Słychać po twoim akcencie – posłała mi ciepły uśmiech – Ja teraz muszę wracać na dyżur, ale jeśli poczujesz się na siłach, przyjdź do naszego pokoju dziennego. Jeśli nie będziesz miała ochoty to przyniosę ci leki osobiście – zapisała coś w notesie i wyszła.
Siedziałam bez ruchu na łóżku spoglądając w okno. Na prawdę nie chciałam tu być, ale skoro tak ma być i skoro ma mi to pomóc to dam radę. Dla rodziców.
Wstałam i podeszłam do mojej torby wyciągając z niej mój duży rozpinany sweter. Założyłam go i wsunęłam tomsy które także znalazłam w torbie. Związałam włosy gumką w kitkę i powoli podeszłam do drzwi. Chciałam nacisnąć klamkę ale szczerze? Bałam się. Miałam nadzieję, że nie zobaczę ludzi obłąkanych. Uderzających głową o ścianę itp. ale zdawałam sobie sprawę, że takie miejsca są głównie dla nich przeznaczone.
Powoli nacisnęłam klamkę i wychyliłam głowę, następnie wychodząc na korytarz.
Oplotłam się bardziej swetrem idąc do źródła głosów.
Spojrzałam przez szybę – pokój był wypełniony ludźmi. Pielęgniarkami i chorymi...chyba tak można ich nazwać. Weszłam niepewnie do środka i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w nadziei, że zobaczę sympatyczną twarz Margaret.
Ucieszyłam się gdy tak się stało. Opierała się przy krześle jakiegoś chłopaka który wyglądał na młodszego ode mnie i pomagała mu układać puzzle. Sądzę, że był opóźniony w rozwoju.
Podeszłam powoli do niej. Od razu wyprostowała się patrząc na mnie i znowu posłała mi ciepły uśmiech.
- Witaj Celine. Chodź ze mną, dam ci leki – położyła rękę na moim ramieniu i poprowadziła mnie do stolika na którym stała taca z małymi kubeczkami w których były tabletki – Słuchaj mnie teraz kochanie. Musisz brać wszystkie tabletki, wtedy kiedy będziemy ci je przynosić, dobrze? - kiwnęłam głową i chwyciłam kubeczek który mi podała a następnie szklankę z wodą. Stała przede mną, a ja przez chwile spoglądałam na pigułki. Potem połknęłam każdą z nich i oddałam jej pojemniczek i postawiłam szklankę na stoliku.
- Teraz usiądź sobie gdzieś. Możesz poczytać jakąś książkę, albo skorzystać z internetu, albo pooglądać telewizje – wskazała ręką na wszystko co wymieniała. Kiwnęłam głową i spojrzałam jak wychodzi z pokoju.
Splotłam nieśmiało ręce na klatce piersiowej i rozejrzałam się szukając jakiegoś przytulnego i odosobnionego miejsca.
Podeszłam do regału z książkami i zaczęłam szukać jakiejś ciekawej, którą mogłabym się zainteresować. Przesuwałam palcami po tytułach ale nie mogłam znaleźć nic co zanosiłoby się na interesującą książkę.
Ruszyłam do półek które znajdowały się nieco dalej i głębiej w sali. Weszłam w ostatni regał. Było tu cicho zważając na to jaki harmider panował parę kroków stąd.
Zaczęłam śledzić napisy na książkach przesuwając ręką po ich grzbietach.
Nagle potknęłam się o coś i uderzyłam mocno o ziemię.
- Kurwa – zaklęłam masując głowę i usiadłam podkulając nogi.
- Przepraszam, coś ci się stało? - usłyszałam ochrypnięty i niski głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam bruneta w lekko kręconych włosach. Zmarszczyłam brwi i obserwowałam go.
- Co ci wpadło do głowy żeby trzymać tu nogi? - warknęłam.
- Przepraszam, nikt tu zazwyczaj nie przychodzi – rzucił książkę na ziemię i wstał podając mi rękę. Chwyciłam jego lekturę i przetarłam ręką jej okładkę spoglądając na tytuł - „Save Me”. Zmarszczyłam nieco brwi i spojrzałam na niego. Cały czas stał w tej samej pozycji.
- Szanuj książki, zasługują na to – podniosłam się i jeszcze chwile wpatrywałam się w tytuł. Spojrzałam na tylną część czytając krótki opis. Pokręciłam głową z uznaniem i wróciłam wzrokiem do jego twarzy – Masz dobry gust literacki – uśmiechnęłam się i oddałam mu jego własność – Też ją mam – uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Harry – spojrzał mi w oczy a mnie przebiegł przyjemny dreszcz – Jesteś tu nowa prawda? - zaśmiał się.
- To widać?
- Nie, ale nie widziałem cię wcześniej a znam tu raczej każdego. Z czasem się poznało – potarł ręką książkę.
- Ja jestem Celine
- Francuzka?
- Zgaduję, że wywnioskowałeś po moim akcencie?
- Tak, dokładnie
- Zgadłeś, jestem z Francji – spojrzałam na niego jak powoli usiadł na swoje wcześniejsze miejsce i poklepał miejsce na ziemi obok siebie.
- Usiadłam powoli obok niego i podkuliłam nogi.
- Lubisz czytać? - zapytał spoglądając na mnie.
- Tak – kiwnęłam głową – Szczególnie książki tego typu – popukałam palcem w okładkę.
- To moja ulubiona zaraz po „I Back For You” - zaśmiałam się.
- Szczerze? Nie spotkałam jeszcze chłopaka który lubiłby czytać a szczególnie książki Musso.
- No widzisz, jestem wyjątkiem z tego wynika – spojrzał na mnie a ja spuściłam wzrok czując, że zaczynam się rumienić. Nawet nie wiem dlaczego. Poczułam jak jego palec dotyka mojego policzka.
- Zawstydziłem cię? - uśmiechnął się. Pokręciłam przecząco głową chowając ją w rękach po czym wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze z ust – Czemu tu trafiłaś? Nie
wyglądasz na osobę chorą psychicznie.
- Ty też nie
- Nie zmieniaj tematu - warknął -  to znaczy, powiedź jeśli chcesz – westchnęłam i położyłam ręce na kolanach.
- Próbowałam się zabić – Harry patrzył na mnie niespokojnym wzrokiem który dokładnie na sobie czułam.
- Dlaczego chciałaś to zrobić?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami – Sądzę, że miałam dość tego, że dzieciaki ze szkoły się ze mnie naśmiewały. Dość codzienności...samotności – spojrzałam w górę.
Poczułam jak ramiona Harry'ego oplatają moje i wtulił się w moją szyję.
- Dokładnie wiem co to znaczy być samotnym – szepnął
Wtuliłam się w niego i oplotłam jego szyję.
Pierwszy raz poczułam, że nie jestem tu tak bardzo sama. Mimo, że poznałam go parę minut temu, mimo że jedyne co o nim wiem to to, że ma na imię Harry i uwielbia te same książki co ja. Czułam, że mnie rozumie. Pierwszy raz w życiu, ktoś rozumiał co kłębiło się w moich myślach.
- A ty dlaczego tu jesteś? - zapytałam odsuwając się od niego
- Z tego samego powodu co ty, tylko ja w inny sposób – wyciągnął ręce pokazując mi blizny po zszytych ranach na wewnętrznych częściach nadgarstków. Przejechałam palcem po nich i spojrzałam na niego.
- Bolało?
- Nie tak bardzo jak to co czuję na co dzień – westchnął i oparł się o filar przy którym siedzieliśmy.
- Dlaczego chciałeś to zrobić?
- Chyba z tego samego powodu co ty. Czułem się samotny i myślałem, że to coś zmieni – widziałam jak ucieka wzrokiem od mojego. Pogłaskałam jego ramię.
***
- I serio sądzisz, że dobrze zrobił?
- Nie, ale chłopak wiedział, czego chciał i nie mogłem mu przeszkodzić. Jestem takiego zdania, że jeśli ktoś dusi się codziennym życiem, to trzeba pozwolić mu odejść.
- Ty się dusiłeś prawda?
- Tak, dokładnie – nie zdawałam sobie sprawy jak długo rozmawialiśmy kiedy zaczęły włączać się lampy a ja spojrzałam na okno.
Siedzieliśmy między dwoma regałami rozmawiając jakbyśmy znali się od bardzo długiego czasu i wymieniając swoje życia między sobą.
- Za 10 sekund krzykną – powiedział Harry i zaczął bezgłośnie odliczać. Kiedy wymówił dziesięć usłyszałam głos jakiejś kobiety która krzyczała : wieczorne leki.
Harry wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam ją i wstałam. Ruszyłam za nim i po chwili staliśmy w kolejce po leki.
***
- Spotkamy się jutro w tym samym miejscu? - zapytał.
- Tak, bardzo chętnie – uśmiechnęłam się.
- To śpij dobrze – przytulił mnie na pożegnanie. Wtuliłam się w niego uśmiechając się pod nosem i po chwili stanęliśmy twarzą w twarz.
- To papa – pomachał mi odchodząc. Nie odpowiedziałam a jedynie pomachałam.

Weszłam do pokoju i położyłam się w łóżku. Spoglądałam w sufit wzdychając. Czułam się przy nim naprawdę dobrze. Tak jakbyśmy wcale nie byli gdzie jesteśmy. Jest naprawdę miły i uroczy. Uśmiechnęłam się przypominając sobie jego uśmiech i położyłam się na boku. Po czasie, zasnęłam z myślą : znalazłam przyjaciela. Ma na imię Harry...

3 komentarze:

  1. Jeśli potrzebujesz zwiastuna na swojego bloga to serdecznie zapraszam tutaj :)
    dolina-zwiastunow.blogspot.com
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz naprawdę genialnie, szczerze? Podoba mi się ten blog, nawet bardzo :*

    OdpowiedzUsuń