Moje powieki powoli zaczęły się
otwierać. Światło od razu uderzyło w moje oczy przez co
skrzywiłam się. Po dłuższej chwili ponownie spróbowałam je
otworzyć.
Byłam w jasnym pokoju na którego
środku przy ścianie stało łóżko w którym leżałam. Podniosłam
się na łokciach i rozejrzałam dokładniej. Wstałam powoli z łóżka
przegarniając włosy. Miałam na sobie szpitalną piżamę której
materiał nieprzyjemnie drażnił moją skórę.
Podeszła do okna. Rozciągał się za
nim widok na coś przypominające park ale ewidentnie nim nie było
bo kawałek dalej znajdował się ogromny mur.
Spojrzałam na krzesło na którym
leżała znajoma mi torba. Otworzyłam ją. W środku były moje
ciuchy, parę książek, artykuły higieniczne i inne rzeczy.
Nagle ktoś zapukał w drzwi wchodząc
do mojego pokoju.
- O obudziłaś się już –
powiedziała kobieta ubrana w strój pielęgniarki
- Gdzie ja...nie, niech pani powie,
że to nie jest psychiatryk
- Przykro mi ale niestety tak –
podeszła do mnie i pogłaskała mnie po plecach. W moich oczach
zaczęły gromadzić się łzy. Usiadłam na łóżku i zakryłam
twarz dłońmi. Poczułam jak materac nieco się ugina co
świadczyło, że kobieta usiadła obok mnie.
- Przykro mi, że tu trafiłaś –
głaskała mnie po plecach – Jesteśmy tu by ci pomóc kochanie,
uwierz. Wszystko się ułoży i niedługo wrócisz do domu –
objęła mnie ramionami a ja wtuliłam się w nią – Jestem
Margaret, zawsze możesz na mnie polegać – szepnęła i
pocałowała mnie w skroń wstając.
- Ja jestem Celine – powiedziałam
ocierając oczy wierzchem dłoni.
- Pochodzisz z Francji?
- Tak, dokładnie – uśmiechnęłam
się lekko.
- Słychać po twoim akcencie –
posłała mi ciepły uśmiech – Ja teraz muszę wracać na dyżur,
ale jeśli poczujesz się na siłach, przyjdź do naszego pokoju
dziennego. Jeśli nie będziesz miała ochoty to przyniosę ci leki
osobiście – zapisała coś w notesie i wyszła.
Siedziałam bez ruchu na łóżku
spoglądając w okno. Na prawdę nie chciałam tu być, ale skoro tak
ma być i skoro ma mi to pomóc to dam radę. Dla rodziców.
Wstałam i podeszłam do mojej torby
wyciągając z niej mój duży rozpinany sweter. Założyłam go i
wsunęłam tomsy które także znalazłam w torbie. Związałam włosy
gumką w kitkę i powoli podeszłam do drzwi. Chciałam nacisnąć
klamkę ale szczerze? Bałam się. Miałam nadzieję, że nie zobaczę
ludzi obłąkanych. Uderzających głową o ścianę itp. ale
zdawałam sobie sprawę, że takie miejsca są głównie dla nich
przeznaczone.
Powoli nacisnęłam klamkę i
wychyliłam głowę, następnie wychodząc na korytarz.
Oplotłam się bardziej swetrem idąc
do źródła głosów.
Spojrzałam przez szybę – pokój był
wypełniony ludźmi. Pielęgniarkami i chorymi...chyba tak można ich
nazwać. Weszłam niepewnie do środka i zaczęłam rozglądać się
po pomieszczeniu w nadziei, że zobaczę sympatyczną twarz Margaret.
Ucieszyłam się gdy tak się stało.
Opierała się przy krześle jakiegoś chłopaka który wyglądał na
młodszego ode mnie i pomagała mu układać puzzle. Sądzę, że był
opóźniony w rozwoju.
Podeszłam powoli do niej. Od razu
wyprostowała się patrząc na mnie i znowu posłała mi ciepły
uśmiech.
- Witaj Celine. Chodź ze mną, dam
ci leki – położyła rękę na moim ramieniu i poprowadziła mnie
do stolika na którym stała taca z małymi kubeczkami w których
były tabletki – Słuchaj mnie teraz kochanie. Musisz brać
wszystkie tabletki, wtedy kiedy będziemy ci je przynosić, dobrze?
- kiwnęłam głową i chwyciłam kubeczek który mi podała a
następnie szklankę z wodą. Stała przede mną, a ja przez chwile
spoglądałam na pigułki. Potem połknęłam każdą z nich i
oddałam jej pojemniczek i postawiłam szklankę na stoliku.
- Teraz usiądź sobie gdzieś.
Możesz poczytać jakąś książkę, albo skorzystać z internetu,
albo pooglądać telewizje – wskazała ręką na wszystko co
wymieniała. Kiwnęłam głową i spojrzałam jak wychodzi z pokoju.
Splotłam nieśmiało ręce na klatce
piersiowej i rozejrzałam się szukając jakiegoś przytulnego i
odosobnionego miejsca.
Podeszłam do regału z książkami i
zaczęłam szukać jakiejś ciekawej, którą mogłabym się
zainteresować. Przesuwałam palcami po tytułach ale nie mogłam
znaleźć nic co zanosiłoby się na interesującą książkę.
Ruszyłam do półek które znajdowały
się nieco dalej i głębiej w sali. Weszłam w ostatni regał. Było
tu cicho zważając na to jaki harmider panował parę kroków stąd.
Zaczęłam śledzić napisy na
książkach przesuwając ręką po ich grzbietach.
Nagle potknęłam się o coś i
uderzyłam mocno o ziemię.
- Kurwa – zaklęłam masując
głowę i usiadłam podkulając nogi.
- Przepraszam, coś ci się stało?
- usłyszałam ochrypnięty i niski głos. Podniosłam wzrok i
zobaczyłam bruneta w lekko kręconych włosach. Zmarszczyłam brwi
i obserwowałam go.
- Co ci wpadło do głowy żeby
trzymać tu nogi? - warknęłam.
- Przepraszam, nikt tu zazwyczaj nie
przychodzi – rzucił książkę na ziemię i wstał podając mi
rękę. Chwyciłam jego lekturę i przetarłam ręką jej okładkę
spoglądając na tytuł - „Save Me”. Zmarszczyłam nieco
brwi i spojrzałam na niego. Cały czas stał w tej samej pozycji.
- Szanuj książki, zasługują na
to – podniosłam się i jeszcze chwile wpatrywałam się w tytuł.
Spojrzałam na tylną część czytając krótki opis. Pokręciłam
głową z uznaniem i wróciłam wzrokiem do jego twarzy – Masz
dobry gust literacki – uśmiechnęłam się i oddałam mu jego
własność – Też ją mam – uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Harry – spojrzał mi w
oczy a mnie przebiegł przyjemny dreszcz – Jesteś tu nowa prawda?
- zaśmiał się.
- To widać?
- Nie, ale nie widziałem cię
wcześniej a znam tu raczej każdego. Z czasem się poznało –
potarł ręką książkę.
- Ja jestem Celine
- Francuzka?
- Zgaduję, że wywnioskowałeś po
moim akcencie?
- Tak, dokładnie
- Zgadłeś, jestem z Francji –
spojrzałam na niego jak powoli usiadł na swoje wcześniejsze
miejsce i poklepał miejsce na ziemi obok siebie.
- Usiadłam powoli obok niego i
podkuliłam nogi.
- Lubisz czytać? - zapytał
spoglądając na mnie.
- Tak – kiwnęłam głową –
Szczególnie książki tego typu – popukałam palcem w okładkę.
- To moja ulubiona zaraz po „I Back For You” - zaśmiałam się.
- Szczerze? Nie spotkałam jeszcze
chłopaka który lubiłby czytać a szczególnie książki Musso.
- No widzisz, jestem wyjątkiem z
tego wynika – spojrzał na mnie a ja spuściłam wzrok czując, że
zaczynam się rumienić. Nawet nie wiem dlaczego. Poczułam jak jego
palec dotyka mojego policzka.
- Zawstydziłem cię? - uśmiechnął
się. Pokręciłam przecząco głową chowając ją w rękach po
czym wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze z ust –
Czemu tu trafiłaś? Nie
wyglądasz na osobę chorą
psychicznie.
- Ty też nie
- Nie zmieniaj tematu - warknął - to znaczy, powiedź jeśli chcesz –
westchnęłam i położyłam ręce na kolanach.
- Próbowałam się zabić – Harry
patrzył na mnie niespokojnym wzrokiem który dokładnie na sobie
czułam.
- Dlaczego chciałaś to zrobić?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami
– Sądzę, że miałam dość tego, że dzieciaki ze szkoły się
ze mnie naśmiewały. Dość codzienności...samotności –
spojrzałam w górę.
Poczułam jak ramiona Harry'ego
oplatają moje i wtulił się w moją szyję.
- Dokładnie wiem co to znaczy być
samotnym – szepnął
Wtuliłam się w niego i oplotłam jego
szyję.
Pierwszy raz poczułam, że nie jestem
tu tak bardzo sama. Mimo, że poznałam go parę minut temu, mimo że
jedyne co o nim wiem to to, że ma na imię Harry i uwielbia te same
książki co ja. Czułam, że mnie rozumie. Pierwszy raz w życiu,
ktoś rozumiał co kłębiło się w moich myślach.
- A ty dlaczego tu jesteś? -
zapytałam odsuwając się od niego
- Z tego samego powodu co ty, tylko
ja w inny sposób – wyciągnął ręce pokazując mi blizny po
zszytych ranach na wewnętrznych częściach nadgarstków.
Przejechałam palcem po nich i spojrzałam na niego.
- Bolało?
- Nie tak bardzo jak to co czuję na
co dzień – westchnął i oparł się o filar przy którym
siedzieliśmy.
- Dlaczego chciałeś to zrobić?
- Chyba z tego samego powodu co ty.
Czułem się samotny i myślałem, że to coś zmieni – widziałam
jak ucieka wzrokiem od mojego. Pogłaskałam jego ramię.
***
- I serio sądzisz, że
dobrze zrobił?
- Nie, ale chłopak
wiedział, czego chciał i nie mogłem mu przeszkodzić. Jestem
takiego zdania, że jeśli ktoś dusi się codziennym życiem, to
trzeba pozwolić mu odejść.
- Ty się dusiłeś
prawda?
- Tak, dokładnie – nie
zdawałam sobie sprawy jak długo rozmawialiśmy kiedy zaczęły
włączać się lampy a ja spojrzałam na okno.
Siedzieliśmy między dwoma
regałami rozmawiając jakbyśmy znali się od bardzo długiego czasu
i wymieniając swoje życia między sobą.
- Za 10 sekund krzykną –
powiedział Harry i zaczął bezgłośnie odliczać. Kiedy wymówił
dziesięć usłyszałam głos jakiejś kobiety która krzyczała :
wieczorne leki.
Harry wstał i wyciągnął
rękę w moją stronę. Złapałam ją i wstałam. Ruszyłam za nim i
po chwili staliśmy w kolejce po leki.
***
- Spotkamy się jutro w tym samym
miejscu? - zapytał.
- Tak, bardzo chętnie –
uśmiechnęłam się.
- To śpij dobrze – przytulił
mnie na pożegnanie. Wtuliłam się w niego uśmiechając się pod
nosem i po chwili stanęliśmy twarzą w twarz.
- To papa – pomachał mi
odchodząc. Nie odpowiedziałam a jedynie pomachałam.
Weszłam do pokoju i położyłam się
w łóżku. Spoglądałam w sufit wzdychając. Czułam się przy nim
naprawdę dobrze. Tak jakbyśmy wcale nie byli gdzie jesteśmy. Jest
naprawdę miły i uroczy. Uśmiechnęłam się przypominając sobie
jego uśmiech i położyłam się na boku. Po czasie, zasnęłam z
myślą : znalazłam przyjaciela. Ma na imię Harry...
Jeśli potrzebujesz zwiastuna na swojego bloga to serdecznie zapraszam tutaj :)
OdpowiedzUsuńdolina-zwiastunow.blogspot.com
Pozdrawiam ^^
Piszesz naprawdę genialnie, szczerze? Podoba mi się ten blog, nawet bardzo :*
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń