czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 2 - Can you do this?

- Kochanie! Gdzie jesteś? - kryłam się za drzewem śmiejąc się cicho. Miałam wielką nadzieję, że moi rodzice mnie nie znajdą. Taka mała dziewczynka jak ja uwielbiała się chować przed rodzicami.
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz to idziemy bez ciebie - usłyszałam głos mojego taty. Nadal siedziałam skulona za drzewem trzymając dłoń przy ustach by powstrzymać śmiech.
Nagle zaczęło robić się ciemno, zaczęłam tracić orientację. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i gdzie są moi rodzice. Podniosłam się i rozejrzałam. Nigdzie ich nie było. 
- Mamo? Tato? - szepnęłam cicho przerażona. Biegłam między drzewami sądząc, że znajdę drogę do samochodu. Wszystko robiło się coraz ciemniejsze. Było zimno. Opadłam z sił i upadłam na chłodną ziemię. Zaczęłam cicho płakać nadal wołając rodziców. Gdzie oni byli? Dlaczego mnie zostawili? 
Jakieś szelesty zaczęły dobiegać zza mojej głowy. Odwróciłam się ale nikogo nie było. 
- Mamo! - krzyknęłam przerażona - Mamo! Tato! Wróćcie! - krzyczałam przez łzy - Boję się! - skuliłam się i zaczęłam cofać. Oparłam się plecami o drzewo i schowałam głowę w nogi. Bałam się i to przeraźliwie. Co mam robić? 
Kolejny szelest. 
- Kto tam? - zapytałam cicho. Nagle z krzaków zaczęła wyłaniać się duża ciemna postać. 
Krzyknęłam przerażona. Zbliżała się do mnie. Miała kaptur i była bardzo wysoka i chuda. 
- Pomocy! - krzyczałam bezradnie. Zauważyłam w ciemności uśmiech napastnika. 
- Proszę, nie rób mi nic - płakałam wstając i starając się uciekać. Biegłam przed siebie odwracając się co chwilę. Potknęłam się i upadłam na ziemię. Przewróciłam się na plecy by zobaczyć zakapturzoną postać. Była parę metrów ode mnie. 
W końcu stanęła nade mną. 
- Obiecuję, że nie pożałujesz - zaśmiała się i nachyliła do mnie. Zaczęłam głośno piszczeć gdy usłyszałam dźwięk rozpinanego rozporka. 

- Nie! - krzyknęłam, budząc się i ciężko oddychając. Położyłam dłoń na sercu starając się je uspokoić. Z mojego czoła spływał pot, właściwie z całego mojego ciała. Dosłownie, byłam mokra. 
Wstałam szybko z łóżka i związałam włosy w kok. Zaczęłam chodzić po pokoju nie mogąc się uspokoić. Ocierałam twarz dłońmi i spojrzałam przez okno. 
- Czyli na prawdę jestem w tym psychiatryku - powiedziałam do siebie. Usiadłam na skraju łóżka starając się ustabilizować oddech. 
Wtedy podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju. Czyli Harry nie był snem. 
Zaczęłam szukać w torbie jakiegoś wygodnego ubrania. Tu było o tyle dobrze, ze mogliśmy nosić własne ubrania. 
Wciągnęłam na siebie legginsy, koszulkę i bluzę. Kolejny raz potarłam twarz dłońmi mając nadzieję, że się rozbudzę. 
Wyszłam powolnym krokiem z pokoju rozglądając się po korytarzu. Spojrzałam na dziewczynę która uderzała głową w ścianę. Zastanawiałam się co jej jest i dlaczego to robi. Czy to jej w czymś pomaga? 
Szłam dalej przyglądając się wszystkiemu bardziej dokładnie niż wczoraj. Zauważyłam, że w większości drzwi nie ma klamek, pomijając pokoje, ale one też nie miały zamków jak cała reszta. Sadzę, ze to dlatego by ktoś sobie nie zrobił krzywdy...ale jak można zrobić sobie krzywdę klamką? Nie mam pojęcia. 
Zauważyłam Margaret. Podeszłam od razu do niej a ona jak zwykle przywitała mnie swoim uśmiechem.
- Witaj Celine, jak się spało? 
- Średnio, miałam koszmar - westchnęłam. 
- Choć ze mną do pokoju dziennego, zaraz będziemy rozdawać leki - skinęłam głową i ruszyłam za nią - Dzisiaj czeka cię pierwsza wizyta u psychiatry, ma na imię Roger i jest bardzo sympatyczny, mimo, że na takiego nie wygląda - zaśmiała się. 
Weszłyśmy do pokoju. Nie wiem dlaczego ale mój wzrok od razu zaczął szukać Harry'ego.
- Margaret? 
- Tak? - odwróciła się do mnie. 
- Na którym piętrze mieszka Harry? - zapytałam.
- Kto? - zmarszczyła brwi zdziwiona. 
- Harry, taki chłopak. Mniej więcej w moim wieku, kręcone włosy, wysoki...- wymieniłam. 
- Oh - westchnęła - Celine, radzę ci, nie przywiązuj się do niego 
- Dlaczego? Wygląda na bardzo miłego, przynajmniej taki dla mnie był - zaczęłam się zastanawiać dlaczego mam się "nie przywiązywać". Niedługo wychodzi? 
- Nie zrozum mnie źle Celine, ale on jest bardzo złym człowiekiem. zrobił bardzo dużo złego, stwarza pozory. Udaje kogoś kim nie jest w pewnym celu - mówiła idąc w stronę okienka z lekami - Po prostu, staraj się nie wchodzić z nim w bliższe relacje - chwyciła tace z kubeczkami i podała mi mój - Zaraz będzie śniadanie. Musisz zjeść całe - uśmiechnęła się i ruszyła do reszty pacjentów. 
Połknęłam moje tabletki popijając je wodą. 
Co miała na myśli mówiąc, że zrobił bardzo dużo złego?
Ruszyłam do stołówki na śniadanie. Jakimś cudem do niej trafiłam. Było pełno ludzi ale na szczęście udało mi się znaleźć jakieś miejsce na uboczu.
Podeszłam do kolejki i czekałam na swoją porcję. Jedzenie nie wyglądało źle ale też nie powalało, ale czego można się spodziewać po szpitalu?

Kiedy skończyłam jeść wstałam z krzesła i ruszyłam wolnym krokiem w stronę pokoju dziennego. Nikogo nie było na korytarzu ani w sali.
Ruszyłam w stronę regałów mając nadzieję, że Harry będzie już tam na mnie czekał. Po drodze rozglądałam się po tytułach książek. "Wichrowe Wzgórza" - uwielbiałam tą książkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i doszłam na koniec regałów.
Nie było go. Dlaczego?
Moje usta mimowolnie się rozchyliły. Usiadłam przy filarze i oparłam się o niego podkulając nogi.
Dlaczego nie przyszedł?
Spuściłam głowę i schowałam ją w nogach. Czułam jak łzy zbierają się w moich oczach.
- Kurde, Celine, co ty wyrabiasz? - powiedziałam do siebie i uderzyłam się w czoło.

Siedziałam cały czas w jednym miejscu. Widziałam, że zaczęło się robić już bardzo ciemno. Harry'ego nadal nie było. Zaczęłam rozważać powody dla których nie przyszedł:
a) wyszedł ze szpitala
b) coś mu się stało
c) nie miał ochoty mnie widzieć
d) zapomniał
e) zrobił mi żart
Każda z opcji bolała na dany sposób.
- Nocne leki! - usłyszałam głos kobiety. Podniosłam się i otarłam mokre policzki. Tak, w końcu pękłam i płakałam jakiś czas.
Ruszyłam powolnym krokiem w stronę kolejki i tak jak wczoraj, stanęłam czekając na swoją kolej.

Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Margaret od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Pytała ale ja w ogóle nie reagowałam. Powiedziała także, że nie mogę opuszczać wizyt u psychiatry. Na wszystko tylko potakiwałam. Nie miałam ochoty rozmawiać.
Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Cieszyłam się, że znalazłam kogoś kto mnie rozumiał. Kto wiedział jak się czuje.
Nagle usłyszałam jak ktoś wszedł do mojego pokoju. Podniosłam się i przymrużyłam oczy chcąc zobaczyć osobę.
- Hej - usłyszałam cichy niski głos - Wybacz, że nie przyszedłem - Harry.
- Co ty tu robisz?
- Musiałem przeprosić - usiadł obok mnie na łóżku.
- Dlaczego nie przyszedłeś?
- To nie istotne. Pójdziesz gdzieś ze mną?
- Gdzie?
- Spodoba ci się - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją i wstaliśmy z łóżka - Tylko musimy być cicho. Nikt nie może nas zobaczyć
- Dobrze - szłam powoli za nim.
Wyszliśmy na korytarz. Harry trzymał mnie za rękę i prowadził za sobą. Weszliśmy po schodach i stanęliśmy przy metalowych drzwiach.
- Chodź tu - Harry postawił mnie przed sobą i zakrył mi oczy - Żebyś nie podglądała - zaśmiał się a ja razem z nim.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają a Harry pcha mnie swoim ciałem do przodu. Czułam jego oddech na swoim karku przez co dostałam gęsiej skórki. Po chwili jego dłonie zsunęły się z moich oczu a mnie owiało zimne powietrze. Byliśmy na dachu z którego było wszystko widać.
- Nie sądziłam, że jesteśmy tak blisko centrum Londynu - szepnęłam.
- Podoba ci się? - spytał patrząc na mnie.
- Jest pięknie - westchnęłam zachwycona i ruszyłam bliżej krawędzi dachu. Usiadłam na murku i spojrzałam na Harry'ego.
Był wpatrzony w miasto i zaciągał się świeżym powietrzem.
- Lubię tu przychodzić - powiedział cicho.
- Nie dziwię ci się - uśmiechnęłam się lekko. Usiadł koło mnie i westchnął cicho - Coś nie tak? - zapytałam.
- Wszystko jest nie tak Celine - odpowiedział a jego twarz przybrała smutnego wyrazu.
- Chcesz pogadać?
- Mogę cię o coś zapytać? - odwrócił się bardziej w moją stronę i spojrzał na mnie.
- Śmiało - skinęłam głową.
- Nadal chcesz umrzeć? - odwróciłam głowę spoglądając na miasto. Zaczęłam się nad tym zastanawiać a kiedy doszłam do pewnego wniosku spojrzałam na niego.
- Tak, sądzę, że tak - skinął głową po czym spuścił wzrok - A co?
- Mówiłem ci już, że czuję jakbyśmy się znali bardzo długo?
- Tak
- Chodzi o to, że chciałem zapytać, czy zrobiłabyś to ze mną - przełknęłam ślinę.
- Co zrobiła? - zapadła między nami cisza. Harry westchnął i spojrzał na mnie.
- Czy zabiłabyś się razem ze mną - powiedział cicho. Widziałam w jego oczach łzy.
- Jak byśmy mieli to zrobić? Nie mamy nawet jak
- Możemy skoczyć lub odkładać tabletki które dostajemy albo zbić lustro - położyłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam.
- Jesteś pewny tego, że nie chcesz już żyć?
- Tak, od bardzo długiego czasu. Nie mam sensu życia i nigdy go nie znajdę. Chcę tego najbardziej na świecie, ale boję się samotności. Nie chcę umrzeć sam - skinęłam głową, złapałam jego podbródek i przekręciłam jego głowę w swoją stronę. Przybliżyłam moje usta do jego i delikatnie go pocałowałam. Harry oddał pocałunek zamykając powoli oczy.
- Przepraszam - powiedziałam odsuwając się od jego twarzy
- Za co?
- Za pocałunek - poczułam jego dłoń na swojej szyi i wskazujący palec na brodzie. Zrobił to samo co ja po czym nasze usta kolejny raz się złączył. Oddałam się całkowicie tej chwili. Dawno nie czułam czegoś takiego jak w tym momencie.
Kiedy powoli się od siebie odsunęliśmy patrzyliśmy sobie długą chwilę w oczy.
- Zrobisz to ze mną? - zapytał
- Zrobię.
_____________________________________________
bardzo proszę o komentarze :)

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ja już ci pisałam na twitterze że mi się podoba @Kinkilek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam na next :** / sally

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne :)
    kocham to opowiadanie <3
    bardzo lubię tego typu opowiadania i ciesze się że takie piszesz :* / oliwia

    OdpowiedzUsuń